poniedziałek, 8 sierpnia 2011

z Polonią to się bracie wódeczki nie napijesz

Poniedziałek, 23 57, kwatera główna polskiej organizacji podziemnej na Greenpoint’cie. Dwie łączniczki powróciły z akcji, całe, zdrowe, z wieloma informacjami zapisanymi na mikrofilmach oraz zdjęciami zrobionymi ukrytymi w okularach szpiegowskimi mikroaparatami Venus 1000. 18 dni w niebezpiecznej podróży, 8 baz wojskowych, które zostały odpowiednio opisane, trudno określić ilość kilometrów, ale maszyny szyfrujące starają się dokonać tego trudnego obliczenia.
Ostatnią częścią misji była operacja „POLONIA 1”, której zadanie brzmiało: odnaleźć Polaków.
Jak podaje równie podziemna jednostka informacyjna- Wikipedia: CHICAGO- Największe poza Polską skupisko Polaków i ludności pochodzenia polskiego (ponad 1,3 mln osób polskiego pochodzenia, w tym około 250 tys. mówiących na co dzień po polsku). W Chicago istnieją trzy głównie polskie dzielnice, z których najbardziej znana jest Polish Village. Do lat 80. XX wieku spora część Polaków w Chicago mieszkała w dzielnicy Polish Village, potocznie – od parafii i kościoła św. Jacka – nazywanej Jackowem.
Tam też wybrałyśmy się, aby poczuć polonijnego ducha, zjeść żurek, zakąsić go kiszonym ogórkiem i pogadać o dawnych czasach jak Polak z Polakiem. Niestety, nie wiedziałyśmy, że..
W następnych latach, pod naciskiem przesuwających się na północny zachód imigrantów latynoskich, Polacy zaczęli przemieszczać się – wzdłuż ulic Belmont Avenue, Irving Park Road, Milwaukee Avenue i Central Avenue na północ i na zachód; coraz większa ich liczba zamieszkuje bliższe i dalsze przedmieścia.
I Ty Polaku, kosynierze, z piastowską krwią z dziada pradziada dałeś się wygonić ludziom, którzy wymyślili barbarzyński burritto, serial Brzydula i wciąż używają brylantyny? I Ty Polko wyprowadziłaś się z Jackowa, bo latynoskie babki i ciotki postraszyły Cię zemstą czupakabry? Gdy naszej Czarnej Madonnie obcy zafundowali cięte rysy dwie, przodkowie Diego i Dory grali z piłkę nożną z ludzkich czaszek u podnóża jakichś pogańskich piramid! A nasz Gustaw?! W celi błagał księdza o odprawienie Dziadów, kiedy Jose lub Juan Carlos, co najwyżej mógł posłuchać opowieści o Zorro i sierżancie Garcii!
Zatem z bólem polskich serc, odkryłyśmy opuszczone przez Polaków tereny w centrum Chicago, a ponieważ smutna kolejka nie chciała nas zawieźć na inne ziemie odzyskane, obejrzałyśmy równie smutne muzeum historii polski z jedna salą, przetoczyłyśmy się przez Mexico City i oddałyśmy się szpiegowskiej refleksji, z jakich innych powodów polska rodzina może nie lubić centrum Chicago.

POWÓD I
Za dużo sun & fun. Posiedzieliby ludzie w domu, poogądali telewizję. Rozgogoleni tacy, nerki sobie tylko przeziębią. Poza tym przy takiej prędkości nie da się pić wódeczki.

POWÓD II
Szczawiowej na mieście nie zjesz, tylko jakieś frykasy. Pizza z serem 10 cm, o pani, ile by kanapek z tego było. Poza tym- jak pod to pić wódeczkę?
 POWÓD III
W mieście tak ludzie z tymi dzieciakami siedzą. Przy jakiejś fontannie z wielkim murzynem biegają te maluchy, tylko patrzeć, jak któreś wywinie orła, albo grzybicy dostanie. No i w parku nie można pić wódeczki.

 POWÓD IV
Wielkie takie te budynki, człowiek po schodach nie wejdzie, bo się zapowietrzy, a winda to podobno pół godziny w jedna stronę. Prawie jak w wesołym miasteczku, a picie wódeczki w takich warunkach może źle się skończyć. 



POWÓD V
Gorąco panie, jak w psiej dupie. Nad Bałtykiem to i bryza jest i wódeczki można się napić jak powieje, a tutaj to człowiek tylko się smaży. Jak w piekle. 



 POWÓD VI
Jak już organizują jakieś integracyjne wydarzenia, to tylko meksykański pastor i jego koledzy. I modlą się po hiszpańsku. Chociaż polskiego by sie nauczył. I wódeczki też nie pije. Bez sensu.



POWÓD VII
Sport uprawiają, za prace by się wzięli. I tylko na tych rowerach wszędzie jeżdżą, kierowców stresują. A jak człowiek tak się zdenerwuje, to dopiero mu się chce wódeczki.







POWÓD VIII
I tacy ludzie dziwni tutaj mieszkają. Nawet ci bez elektryczności- amiszowcy, czy jakoś tak. W tych czepkach i starych ubraniach. I tak patrzą spode łba, spod tych czepków. A jak się człowiek napije wódeczki, to by zagadał, a tu nie ma, do kogo.
POWÓD IX
Taaak! O jakimś Wietnamie z poprzedniego wieku pamiętają, wielkie mi co, trochę postrzelali w dżungli, pobiegali. A pomnika smoleńskiego wciąż brak. Pozostaje tylko napić się wódeczki.

POWÓD X
I wszystko po angielsku. Nawet w głupim pociągu ulotki się nie da przeczytać, żadnej kultury wyższej zaznać. Tylko w obcych językach piszą i nawet po wódeczce trudno to zrozumieć.



Wróciłyśmy. Tęsknimy wciąż. Wódeczki ani razu nie piłyśmy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz