czwartek, 21 lipca 2011

Luizjana for the very first time

Zatem minął nasz jedyny cały dzień w Nowym Orleanie. Znów piszę ja, bo Dobra już śpi, a że chronotyp sowy nie współgra z ludźmi, którzy lubią chodzić spać o normalnej porze- impresja znów będzie indywidualna.

Nie wiem, jak było tutaj przed huraganem, ale informacje, które podaje mi Internet wskazują, że jednak inaczej. Ponad 100 tysięcy ludzi wyjechało z miasta i  już nie wróciło, w czasie powodzi mieszkańcy zaczęli masowo rabować domy innych, obecnie w wielu miejscach jest bardzo dużo bezdomych osób- to kilka faktów, które pokazują, że Nowy Orlean jest w nie najlepszej kondycji i myślę, że w rezultacie duch tego miejsca gdzieś zaginął, albo został porwany przez fale Katheriny i lekko podduszony zapachem chińskich pamiątek- tak jak wiele innych duchów. No nic- ciężko westchnął człowiek wychowany na amerykańskich filmach telewizyjny- taka już jest rzeczywistość. Duch został zjedzony i idzie w biodra i brzuchy. Lokalne tradycje, które jednak pozostały, to na pewno jedzenie- ciekawe i domowe smaki Luizjany i absolutny szał karnawałowy Mardi Gras, z którym wszyscy się utożsamiają. Jednak Francuzi zrobili swoje i pozostawili tutaj swoje smaki, zwyczaje oraz geny, bo dziewczęta Nowego Orleanu są naprawdę bardzo europejskie, co nam się niezmiernie podoba. Oprócz tego- piękna architektura. Czekałyśmy, aż z któregoś małego południowego domku wyjdzie na ganek Scarlett O'hara, ale... Może innym razem. Dużo domów  ma tabliczki for sale, więc obecna Scarlett może być, co najwyżej, przebojową agentką nieruchomości. Mało było jazzu, ale wierzymy, że jeszcze pojawi się na naszej drodze.

Było pięknie, ale bez ducha. Który na pewno nie istniał tylko na ekranie moje telewizora.

Z serii kuchenne aromaty:

Agnes Gessler poleca południowe kanapki, które nazywają się po boy od strajkujących w latach dwudziestych chłopców, którzy dostawali od innych dobre porządne kanapki. A Dobra Gessler absolutnie rekomenduje taka mięsną wariację o nazwie gumbo, która dla moich kubków smakowych jest zbyt szalona, ale ja mogłabym jeść tylko kurczaka i pomidory, więc jestem mało wiarygodna. Poniżej przepis na gumbo (ta dziwna zupa o śmiesznej nazwie jest bardzo ważnym daniem, więc dorobiła się nawet strony internetowej): http://www.gumbocity.com/. 


Do popicia bezalkoholowe piwo korzenne z lodami oraz gazowany napój miętowo- tymiankowy (dla wytrwałych).

***

Nasza Janett też nie była w tych dniach w najlepszej kondycji, więc skorzystałyśmy z jej uprzejmości i zaoferowanych kanap, ale miasto poznawałyśmy same. Jutro o 7:50 pierwszy autobus do Tallahanassee.






































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz